W przedostatni weekend maja w pielgrzymkowym miasteczku
Mariazell w Austrii odbyło się Spotkanie Narodów w ramach
Środkowoeuropejskiego Dnia Katolików. Było to podsumowanie całorocznych
wzajemnych modlitw w ośmiu krajach Europy Środkowej sąsiadujących ze sobą
krajów. Katolicy uznali, iż w trudnym procesie integracji Europy nie może
zabraknąć ich samych. Z braku jedności między politykami powinniśmy zbliżyć
się do naszych braci w wierze. Lepiej się poznać i zrozumieć nasze problemy,
nie zawsze zauważane i rozumiane przez sąsiadów. Przez długie lata żelaznej
kurtyny i związanej z tym różnicy w statusie materialnym „dwóch Europ”
których zderzenie się - sztucznie wytworzonych subkultur - powoduje różne
czasem dramatyczne sytuacje.
To też modliliśmy się w tym ważnym dla Środkowej Europy miejscu razem z
braćmi: Austriakami, Bośniakami, Chorwatami, Czechami, Słoweńcami, Słowakami
i Węgrami o jedność w duchu Bożego braterstwa. W
pięknym hymnie dni - przetłumaczonym na język polski przez księdza Jerzego
Szymika – wyśpiewaliśmy swoisty akt zawierzenia „…Tyś panem ludów, Twój jest
czas, chroń Europę, bądź wśród nas…”
Zorganizowany przez Archikonfraternię Literacką i Duszpasterstwo Hutników
trzydniowy wyjazd autobusem obfitował w dużą ilość niespodzianek.
Pierwszą niespodzianką było to, że mimo małego zainteresowania w Polsce
wyjazdem na te uroczystości udało nam się szybko skompletować pielgrzymów z
pięcioma pocztami sztandarowymi. Nasza barwna grupa wyróżniała się na tle
ogromnej ilości zebranych na lotnisku w pobliżu Mariazell i pozwoliła nam,
mimo późnego dojścia do miejsca uroczystości, dobić się do samych stopni
ołtarza. Ogromny ołtarz z trzema telebimami w tle, trochę na wzór papieskich
ołtarzy z Muchowca czy Krakowa, pięknie wkomponowany w podalpejski pejzaż
był dużym i bardzo nowoczesnym wyzwaniem konstruktorsko – artystycznym.
Zaskoczyła nas też radiofonizacja wykonana przez austriackie radio z
możliwością odbioru przez miniaturowe radyjka ze słuchawkami, słyszalne w
ośmiu językach nawet w znacznej odległości od miejsca uroczystości.
Pozwalało to pielgrzymom na nieustanne śledzenie wszystkiego co dzieje się w
centralnym punkcie oraz wysłuchanie ważnych, organizacyjnych komunikatów we
własnym języku.
Dla tych, szczególnie młodych, którzy brali udział w trzydniowych
uroczystościach zorganizowane były na płycie lotniska ogromne białe namioty
do spania i niezliczone toalety oraz kabiny z prysznicami. W drugim podobnym
namiocie wszyscy pielgrzymi mogli spożyć gorący posiłek. Nasza grupa
zakwaterowana była w bardzo gościnnych, rodzinach katolickich jednej z
parafii diecezji St. Poelten.
Nad porządkiem, iście austriackim, i zdrowiem pielgrzymów czuwała wielka
ilość wolontariuszy i policji.
Bardzo duża liczba autobusów, którymi przyjechali pielgrzymi stworzyła
wielką trudność organizacyjną. Mimo perfekcyjnego przygotowania Austriaków
nie udało się uniknąć nieporozumień i utrudzeń, które zepsuły wielu
pielgrzymom to radosne spotkanie.
Nikt z organizatorów nie przewidział, że „biedniejsi bracia” przyjadą
starymi, zdezelowanymi autobusami, które nie poradzą sobie ze znacznymi
wzniesieniami i z wypalonymi sprzęgłami zablokują wąskie drogi. Przeznaczone
do kursowania po nich specjalne autobusy mające dowozić do miejsc
parkingowych, opuszczających miejsce uroczystości - w kilku wypadkach
oddalonych o 15 km - ugrzęzły w tłumie i większość pielgrzymów zmuszona była
pokonać te odległości o własnych siłach.
Młodzi pielgrzymi śmiali się – żartując, że mają dodatkowo rajd górski ale
starsi, niejednokrotnie o kulach byli bliscy rozpaczy. Skupiło się to
niesłusznie na Austriakach narzekaniem na bałagan organizacyjny. Trzeba
jednak oddać prawdę, że spowodowane było to złymi przyzwyczajeniami bratnich
narodów – szczególnie Słoweńców i Słowaków - nieprzygotowanych dostatecznie
do pokonania barier jakie, niestety dzielą i jeszcze dzielić będą, przez
jakiś czas – obie, połączone już Europy.
Trzeba mieć nadzieję, że mimo różnic mamy wszyscy poczucie braterstwa i
takie spotkania zaowocują na przyszłość.
Gerard Sacherski
|