Dziś, jak co roku o tej porze w grudniu, przeżywamy nasze
parafialne święto, imieniny naszej Patronki wyrażonej w ikonie Niepokalanego
Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Wybranie za Patronów naszej parafialnej
wspólnoty Niepokalanie Poczętej i św. Maksymiliana nie jest przypadkowe. W św.
Maksymilianie odnajdujemy jeden z najwspanialszych przykładów czci
Niepokalanej na całej przestrzeni dziejów Kościoła. Jest postrzegany jako
mistrz i przewodnik w poznawaniu i czci oddawanej Niepokalanej. W swoim
apostolacie był niezwykle radykalny. Mówił: „…Niepokalana - oto nasz ideał.
Samemu się do niej zbliżyć, do niej się upodobnić, pozwolić, by Ona opanowała
nasze serca i całą nasza istotę, by Ona żyła i działała w nas i przez nas, by
Ona miłowała Boga naszym sercem, byśmy do niej należeli bezgranicznie – oto
nasz ideał. Promieniować na otoczenie, zdobywać dla niej dusze, by przed Nią
nawet serca bliźnich się otwarły, by zakrólowała ona w sercach wszystkich –
oto nasz ideał.
Co tak naprawdę oznacza Niepokalane Poczęcie? Przytoczmy dosłownie tekst bulli
papieża Piusa IX z 8 grudnia 1854 ogłaszający uroczyście powyższy dogmat:
„..Ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza
Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i
przywileju wszechmocnego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa,
Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana nietknięta od wszelkiej zmazy
grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną i dlatego wszyscy
wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć..”
Maryja była więc poczęta w łasce uświęcającej wolna od wszystkiego, co jest
konsekwencją grzechu pierworodnego, np śmierci. Stąd obchodzimy w Kościele
uroczystość jej Wniebowzięcia, a nie śmierci.
Niedługo trzeba było czek.ać, by znaleźć potwierdzenia tego dogmatu. To w
Lourdes (w 1858 roku), Bernadetta na pytanie zadane „Pięknej Pani’ usłyszała:
„Ja jestem Niepokalane Poczęcie”.
To grudniowe święto dla wielu z nas jest okazją do spojrzenia wstecz,
cofnięcia się do owego pamiętnego 1996 roku. To właśnie 8 grudnia po raz
ostatni dla wielu z nas stanął przed nami i odprawiał Eucharystię śp. ks.
Proboszcz Paweł. Następnego dnia ciężka choroba a potem śmierć wyrwała go
spośród nas. W przedsionku kościoła stały dzwony, o które tak zabiegał, a
których nie dane mu było usłyszeć. Ale czy rzeczywiście ich nie słyszał?
Przecież zmontowane naprędce na wybudowanej dzwonnicy, poruszane siłą
parafialnych „dzwonników”, zabrzmiały po raz pierwszy donośnie, dostojnie i z
ogromną nutą bólu. Czy był wówczas wśród nas żegnających, któremu łzy nie
pojawiły się w oczach?
Niepokalana zabrała go do siebie na zawsze. Bo też od zawsze, jak nasz patron
św. Maksymilian, był jej gorącym czcicielem…
EKA
|