Podczas otwarcia domu Misjonarek Miłości w Szczecinie Matka
Teresa zdenerwowała się, gdy zobaczyła, że w pokoju wspólnotowym jest więcej
krzeseł niż mieszkających sióstr, a w oknach wiszą nie tylko zasłony, ale i
firanki. Firanki pozrywała, a niepotrzebne krzesła powyrzucała. Nieżyjący już
biskup Jan Chrapek, który był świadkiem tej sceny mówił, że przypomniało mu to
scenę opisaną w Ewangelii - wyrzucenie kupczących ze świątyni.
Matka Teresa szczyciła się, że była obecna przy zakładaniu każdej wspólnoty
Misjonarek Miłości na świecie. "Jest tylko jeden wyjątek - mówiła - W niebie,
tam inne siostry otworzyły moją wspólnotę, a mnie może kiedyś tam przyjmą".
Założycielka Misjonarek Miłości nie omijała żadnego miejsca, gdzie czuła się
potrzebna. Znacznie więcej kosztowało ją przebywanie na salonach niż w
slumsach. Odbierając pokojową nagrodę Nobla, wyznała:
"Jeśli nie pójdę do nieba z innego powodu, to pójdę tam z powodu całego tego
rozgłosu, bo on mnie oczyścił, on kazał mi składać największe ofiary i on
sprawił, że naprawdę jestem gotowa pójść do nieba" Zainteresowanie ze strony
mediów komentowała następująco: "Z Panem Jezusem zawarłam taką umowę:
ustaliliśmy, że akceptuję wszystkie zdjęcia, ale pod warunkiem, że On za każde
zdjęcie uwalnia z czyśćca trzy dusze".
Ta postać wyraźnie wskazuje nam rys duchowości Ojca Świętego. Ubóstwo, które
jest otwarte na Boga i piękne ideały człowieczeństwa. Nie zawsze idą one w
parze. Ale w tym miejscu naszej refleksji należy włączyć naszą wolę. Wolna
niczym nieskrępowana zaprowadzi nas do Świętości.
Krecik
|