Kolęda, która zdobyła świat


Mamy w skarbcu naszej narodowej kultury i pobożności wiele wspaniałych kolęd i pastorałek, którymi szczycimy się przed światem. Jest wśród tych naszych jedna obca, pochodząca z Austrii. Mowa tu o kolędzie "Stille Nacht, heilige Nacht - Cicha noc, święta noc", która do Polski trafiła niedługo po jej narodzinach. Dziś przetłumaczona na ponad 60 języków, zadziwia pięknem słów i melodią. Warto poznać jej historię. W Austrii, wysoko w Alpach, leży niewielka miejscowość Obendorf. Było to w wigilijny dzień 1818 roku. Zima wspaniałą kołdrą śniegu pokryła góry i doliny oraz przycupnięte na górskich stokach wiejskie chaty, w których trwały przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Miejscowy wikariusz ks. Józef Mohr też przygotowywał się do wygłoszenia kazania na Pasterce. Nagle ktoś gwałtownie zapukał do drzwi plebani. Weszła uboga wieśniaczka, opatulona grubą wełnianą chustą, mówiąc, iż uboga żona węglarza urodziła dziecko i prosi kapłana do siebie , bo nie czuje się najlepiej, a chciałaby ochrzcić maleństwo i samej pojednać się z Bogiem przed śmiercią. Zabrał ksiądz Mohr wiatyk z kościoła, ubrał się i poszedł wraz z kobietą daleko na skraj wsi, gdzie zamieszkiwali węglarze - wypalający drewno na węgiel drzewny, wówczas bardzo popularne paliwo. Wszedł kapłan do ubogiej izby, w której ujrzał na prostym łożu, uśmiechniętą matkę tulącą do siebie śpiącą dziecinę. Uczuł wtedy dziwne wzruszenie, patrząc na tę scenę jakby żywcem wyjętą z kart Ewangelii. Przed oczami pojawił się obraz z Betlejem - Narodzenie Chrystusa. Tam było podobnie; też ubóstwo a jednocześnie ogromna uśmiechnięta miłość Maryi. Powiła swego Syna Jezusa, by zbawił świat. Wszystko to stanęło w jednej chwili przed oczyma kapłana, cała prawda życia ludzi prostych i ubogich lecz kochających się nawzajem. Ochrzcił kapłan niemowlę, posilił Eucharystią matkę, pobłogosławił wszystkich domowników i już przy zapadającym zmroku wracał w dolinę Obendorfu. Jednak scena z domu węglarza stawała mu wciąż przed oczami. Chciał ją zatrzymać, jej piękno utrwalić na zawsze, a że miał zdolności literackie, zaraz po Pasterce usiadł przy stole i zaczął pisać wiersz o cudzie betlejemskiej nocy.

Cicha noc, święta noc
pokój niesie ludziom wszem,
a u żłóbka Matka Święta
czuwa sama uśmiechnięta
nad Dzieciątka snem,
nad Dzieciątka snem.

Cicha noc, święta noc,
pastuszkowie od swych trzód
spieszą wielce zadziwieni
za anielskim głosem pieni
gdzie się spełnił cud,
gdzie się spełnił cud.

Cicha noc, święta noc
narodzony Boży Syn,
Pan wielkiego majestatu,
niesie dziś całemu światu
odkupienie win,
odkupienie win.

Prosty, a jakże wzruszający wiersz kapłana - poety, zobaczył następnego dnia tamtejszy organista i nauczyciel śpiewu w szkole, Franz Xawer Gruber. Urzeczony utworem zaraz ułożył do niego melodię i jeszcze tego samego dnia zaczął śpiewać nową pieśń w kościele. Wszystkim podobał się nowy utwór księdza i organisty. Zapewne pieśń ta pozostałaby w samym Obendorfie, gdyby drogę do sławy nie utorował jej zwykły przypadek. Mała mysz kościelna, a może kilka, z braku innego pożywienia, dobrały się do skórzanego miecha w którym sprężano powietrze by dmuchało w piszczałki organów. Poproszono więc do naprawy organów znanego w całej okolicy organmistrza, Karola Maurachera. Gdy naprawił organy, poprosił organistę Grubera o ich wypróbowanie. Ten zaczął wygrywać różne melodie, by w końcu wykonać melodię "Cichej nocy". Organmistrz, zachwycony utworem, poprosił o słowa. Przepisał je wraz z nutami i zabrał ze sobą w dolinę Zillenralu w Tyrolu, gdzie mieszkał. Tam zaczął uczyć miejscowe dzieci i dorosłych "Pieśni z nieba", jak ją wówczas zwano. Szybko stała się bardzo popularna. Szczególnie upodobały jej śpiewanie dzieci rodziny Strasserów: Karolina, Amalia, Józef i Andrzej. - Śpiewają jak słowiki - mówili o nich wszyscy. Właśnie te i inne dzieci wędrowały co roku w okresie przedświątecznym do Lipska, by tam sprzedawać na targu rękawiczki szyte przez ich rodziców. Targi Lipskie gromadziły wielkie rzesze ludzi, rzemieślników i kupców z różnych stron. Ulice były pełne kupujących i sprzedających i dzieci Strasserów z ogromnym onieśmieleniem stawały ze swymi rękawiczkami. By dodać sobie odwagi, nuciły od czasu do czasu różne melodie ludowe, w tym także "Cichą noc", która na słuchaczach robiła zawsze duże wrażenie. Pewnego razu podszedł do nich starszy pan, oczarowany ich śpiewem; i zaprosił dzieciaki na jeden z koncertów w domu cechowym lipskich sukienników. Dzieci były bardzo onieśmielone, zwłaszcza że sala była wypełniona po brzegi, a w loży honorowej znajdowała się para królewska. Po koncercie dyrygent koncertu Polenz oświadczył, że zaprosił jeszcze do wystąpienia grupę dzieci o głosach, jakich dawno nie słyszał. Młodzi Strasserowie swój występ zaczęli od "Cichej nocy". Sala zamarła w zachwycie, a później rozległy się gromkie brawa i prośby o bis. Dzieci śpiewały ją kilkakrotnie. Po koncercie król i królowa Saksonii zaprosili dzieci na Święta Bożego Narodzenia do zamku w Pisenburgu, gdzie w roku 1832 "Cicha noc" dostała anielskich skrzydeł i powędrowała w dalekie świata strony. Gdy "Cicha noc" zdobyła świat, jakimś dziwnym zrządzeniem losu zapomniano o jej autorze. Gdy wraz z nutami wyszła drukiem w 1840 roku, pod tekstem napisano: "autor nieznany". Dopiero w 1850 roku, członkowie cesarskiego chóru w Berlinie, wszczęli poszukiwania autora tekstu i melodii. Udało im się w końcu odnaleźć organistę Franciszka Grubera. Złożył on na piśmie oświadczenie, że melodia jest jego dziełem, a autorem słów ksiądz Józef Mohr. Po śmierci Grubera jego syn pragnął zachować prawa autorskie do melodii. Nikt się tym zbytnio nie przejmował. Sława dzieła przerosła już jego twórców i stała się własnością ogółu. W 1937 mroku dla upamiętnienia twórców kolędy wybudowano w Obendorfie kaplicę, gdzie zawsze w Wigilię wykonywana jest ona w kilku językach świata.

Wynotował SM